Być może wywrócę do góry nogami twoje myślenie na temat strefy komfortu.
Być może już czujesz delikatny dyskomfort. Co to w ogóle znaczy komfort?
Sięgnijmy po definicję.
Komfort to:
• ogólnie warunki zapewniające spokój, wygodę i elegancję
• stan zaspokojenia i braku kłopotów
• wygoda.
Na moje wyczucie brzmi to wszystko bardzo komfortowo, chyba, że należysz do osób, które najlepiej czują się na wyprawach survivalowych albo jesteś skautem i na biwakach wozisz własną wodę i budujesz toaletę.
Jeśli jednak jesteś w grupie osób, które cenią sobie komfortowe położenie, to komfort wg powyższej definicji raczej powinien zachęcać niż zniechęcać. Przecież wszyscy chcemy czuć się dobrze i wygodnie, nie chcemy kłopotów i pragniemy czuć się zaspokojeni. Myślę, że łatwo nam stworzyć definicję dyskomfortu w oparciu o tę powyżej.
Dyskomfort to:
• brak ogólnych warunków zapewniających spokój, wygodę i elegancję
• brak stanu zaspokojenia i mnóstwo kłopotów
• brak wygody.
Dlaczego zatem tak często tkwimy w strefie dyskomfortu, skoro nie ma tam spokoju, wygody, elegancji, stanu zaspokojenia i braku kłopotów?
Może dlatego, że jednak jest nam w niej dosyć wygodnie. Paradoksalnie strefa dyskomfortu czasami staje się dla nas bardzo komfortowa.
To tak jakbyśmy szukali pewnej równowagi albo zgadzali się na kompromisy- no cóż nie ma pełnego zaspokojenia, ale jest w miarę bezpiecznie.
Jakże często jest nam o wiele łatwiej nie zmieniać nic, nie wychylać się, znajdować 1200 powodów, dla których nie jest to dobry moment, nie ma finansów, jesteśmy nieprzygotowani itp.
Nie chcemy ryzykować, często z góry zakładając, że nam się nie uda, że nie będzie to tak doskonałe jak byśmy sobie tego życzyli. System edukacyjny ukształtował nas w taki sposób, że chcemy od razu dostać 6, i trudno nam zaakceptować że 3+ na początek jest też ok.
Targają nami emocje, wymówki i pomimo wybierania pozornie bardziej bezpiecznego, bo oswojonego położenia, nie jest nam dobrze.
Mogłabym tu rozpisać się na temat przyczyn takiego stanu rzeczy, ale wolę skupić się na możliwych rozwiązaniach.
Zatem, te emocje i wymówki, przez które tkwimy w naszych ‘komfortowo’ niekomfortowych sytuacjach, mogą być bardzo użyteczne, jeśli nie zlekceważymy ich, nie zepchniemy gdzieś na dno. Jeśli zdecydujemy się, aby się im przyjrzeć, poczuć, możemy odnieść wrażenie, że siedzi w nas mały człowieczek, który krzyczy, „hej coś jest nie tak, rusz się, zrób coś z tym, duszę się!”.
Stan dyskomfortu jest bardzo ważny, coś nam komunikuje. Możemy się albo w niego wsłuchać i odkryć swoje prawdziwe potrzeby, pragnienia, pokarm dla naszej duszy, albo zdusić to wołanie i żyć z chorobą, albo – co gorsza – trupem we własnym wnętrzu. To mocne stwierdzenie, ale ten trup będzie rozkładał się bardzo powoli, zatruwając nas całych. W rezultacie będziemy nieustannie mierzyć się z żalem, bólem, niespełnionymi ambicjami i niezrealizowanymi marzeniami.
Może już mamy wrażenie, że ten trup jest w nas, że smród wydobywa się na zewnątrz w słowach goryczy, złości, zazdrości, narzekania, przykrych uwagach wypowiadanych pod adresem tych, którzy coś w życiu osiągnęli.
Ale hej! Póki w nas nie brak tchu, możemy go wskrzesić! I chociaż proces wskrzeszania może nie być przyjemny, to nagroda może okazać się wielka. Pytanie brzmi: Ile jesteś w stanie zapłacić za nierealizowanie swoich głębokich pragnień?
Czasem, zanim zdamy sobie sprawę, że nasz dyskomfort jest dla nas dobry, musimy poczuć ból. Na tym polega rozwój.
Szukanie wymówek i usprawiedliwianie się to coś innego niż akceptacja stanu, w jakim się znajdujemy. Akceptacja oznacza to, że jesteśmy szczerzy z samymi sobą i nie udajemy, że w danej chwili jest inaczej niż w rzeczywistości. Akceptacja nie oznacza, że nie widzimy potrzeby zmiany.
Czym innym jest usprawiedliwianie się, które zamyka drzwi naszej sprawczości, bo ‘to przecież nie nasza wina, zatem coś innego, ktoś inny musi się lub coś zmienić, żeby nasza sytuacja się zmieniła’.
Jeśli jednak potrafimy spojrzeć prawdzie w oczy, tkwienie w strefie niekomfortowego komfortu może być wynikiem jakiegoś lęku, obawy, które wywołują w nas stres. Ten stres postrzegamy jako wroga, zatem wycofujemy się i nie podejmujemy działania.
To czy wybierzemy wejście w obszar, który wydaje się wyzwaniem i jest stresujący czy wybierzemy ten, w którym brak wyzwania, mało stresu i ekscytacji ma ogromne znaczenie.
Współczesna psychologia wciąż bada zjawisko stresu i jego wpływu na nasze funkcjonowanie. Jednak jedną rzecz wie na pewno, podążanie za tym co jest dla nas ważne jest lepsze dla naszego zdrowia niż unikanie dyskomfortu.
Zatem wyjdź ze swojej strefy niekomfortowego komfortu, który ci uwiera i idź za tym, co jest dla ciebie ważne. Zaufaj, że poradzisz sobie ze stresem z tym związanym.
Początek formularza
Dół formularza